Janusz Lerch (1946-1981)

Razem rozpoczynaliśmy w roku 1975, obaj nie mieliśmy już nastu lat jak większość pozostałych uczestników kursu, to nas zbliżyło. Następnego roku (1976) razem uczyliśmy się gór na pierwszych, samodzielnych wspinaczkach w Dolinie Kieżmarskiej. Do dziś wspominam z rozrzewnieniem nasz nieposkromiony entuzjazm i zapał, z jakim pożeraliśmy drogi tego lata. W czasie 2 tygodni obozu zrobiliśmy ich 12. W tych czasach co 6 dni należało meldować się na granicy, ale nam szkoda było każdego dnia, więc kiedy obóz się skończył pozostało nam wracać przez zieloną. Z ciężkimi worami wpełzliśmy przez Koprową, Zawory i Gładką do Pięciu Stawó56w. Kiedy mijaliśmy Pustą padło pytanie, czy ten dzień ma nam minąć bez wspinaczki? Po kilku godzinach zarzucaliśmy znowu plecaki bogatsi o klasyczną na Zamarłej.

Następnego lata (1977) był wspólny obóz na Polanie pod Wysoką. Poznawaliśmy smak szóstek: „Kowalewski” na Młynarczyku, „Kurtyka” na Małym Młynarzu i smak górskiej tragedii: zginął na Hrubej nasz kolega Marek Konkel.

Janusz nie opuszczał już żadnego sezonu letniego i zimowego, chociaż zimą przyszło mu dzielić krótki urlop między narty i wspinanie.

W lutym 1978 roku spotkaliśmy się w Wielickiej z Wackiem Otrębą, popełniliśmy nową drogę na Niżni Granacki Przechód (V, A2, 3h) – po prostu we mgle pomyliliśmy żleby. Zaczęły się wyjazdy, latem 1979 roku Janusz wszedł na Grossblockner w Wysokich Taurach.

W lutym 1981 roku znowu prazem przekraczaliśmy kolejną granicę nieznanego – Alpy zimą. Janusz był kierownikiem tego wyjazdu. 20 dni w Chamonix, zrobiliśmy 3 drogi: Mont Blanc du Tacul kuluarem fu Diable, diretissimę płn. Ściany Aig. Sans Nom (ED, II zimowe). Mont Blanc Ostrogą Brenva.

Do naszego zespołu Janusz wnosił rozwagę, opanowanie, ogromne obycie z górami w każdych warunkach. Procentował o jego wieloletnie doświadczenie turystyczne. Narty dały mu wspaniałe wyczucie śniegu. Pamiętam, jak spieraliśmy się nocą na Col Moor, namawiałem go na płn. Wielkiego Filara Narożnego, ale Janusz odmawiał trawersowania wielkiego kuluaru pod wsch. Monrt Blanc. Twierdziłem, że w nocy przejdziermy bezpiecznie, zły na jego upór. Głuchy odgłos spadających mas śniegu i lodu kilka minut później udowodnił, kto miał rację, poszliśmy ostrogą.

Latem 1980 roku wspinał się z Wackiem Otrębą w Dolinie Bondasca (Bergell – Szwajcaria). Zrobili jedną z najtrudniejszych dórg w Bergell „Fuorikante” (VI) na Sciora du Fuori i słynną drogę Cassina na płn. Piz Badile

Zimą 80/81 ostatni raz związaliśmy się liną. Komin Świeża na Kościelcu, pierwszy nasz wycof, aż wstyd przyznać dlaczego – byliśmy wolni, groził biwak, a nie chcieliśmy stracić sylwestra. Ten samej zimy Janusz wyszedł na swoją ostatnią drogę, Filar Ganku z Krzysztofem Mosingkiewiczem

Andrzej Raczyński                                                                   

Scroll to Top