Tatra-Jura Trip 2016

 

W dniach 14-22 sierpnia udałyśmy się z Agą na wspinaczkowy trip po Polsce. Pierwszy przystanek na końcu ulicy Jurajskiej – w Podlesicach. Już pierwszego wieczoru nasz plan bycia samowystarczalnymi babami prysł równie niespodziewanie, co złamał się stelaż od naszego namiotu (właściwie nie sam, tylko Aga złamała) 🙂 Ze spuszczoną głową poprosiłyśmy kolegów o przenocowanie i pożyczenie namiotu – chłopaki, dzięki za próby naprawienia i nowe dachy nad głową 🙂 W towarzystwie niemalże całego Trójmiasta wspinałyśmy się 3 dni na Jurze, ostatecznie padły max – Lhotse Cup VI.2 RP Aga, i Baby to chuje VI.1+ RP (1st go po tygodniach) ja.

 

Po Jurajskim rozwspinie przeniosłyśmy się na Tabor. I tutaj udałyśmy się na wspinanie w pomieszanych zespołach (nooo taki babski wyjazd… 🙂 ). Aga z Damianem Laskowskim wyruszyła na Mnicha gdzie jednego dnia pada Fereński VII/VII+ i Wacław Spituje VI+/VII-. Ja – z drugim Damianem – podjęłam się akcji ratowania frienda pozostawionego gdzieś samotnie na Zamarłej Turni przez chłopaków dzień wcześniej. Szukając zagubionego szpeju, natrafiamy na odciągową ryskę, przewieszony baldzik i zupełnie przy okazji pada Prawy Heinrich VII- (kluczowy wyciąg Damian). Czerwona Omega została odnaleziona!

 

Kolejne dni na taborze upływają na ‘lanowaniu’ (sorry Blondi 🙂 ), herbatkach przed relaksem i dyskusjach z Kubą & spółką, między innymi nad wyższością Wolnego Miasta Gdańsk nad Śledziowem 🙂

 

Do domu wracamy zahaczając znowu o skały… Po drodze odbywam swoją pierwszą w życiu pachtę – udane polowanie na jabłka z przydrożnego ogródka podniosło mi poziom adrenaliny bardziej niż wspinanie z powodu braku drogi ucieczki… – stałyśmy w korku 🙂 ! Niestety słoneczny mikroklimat Podlesic pierwszy raz w tym roku uległ załamaniu i pozwolił tylko na deszczową kawę w Trafo… Wszystkim życzliwym – za mobilną szafę, hotel, schronienia, pomidorówkę, towarzystwo w skałach i górach, a najbardziej mojej super niezniszczalnej hard partnerce za cały trip – wielkie dzięki 🙂

 

Daria