Rysy, Sylwester 2015/16

 

Skrzzyp, krr, chrzęst… tymi dźwiękami przywitała nas tafla Czarnego Stawu pod Rysami. Brak śniegu na lodzie wzmaga czujność, bystre oczy wyławiają każde pęknięcie, czujne uszy nasłuchują jakichkolwiek zmian w dźwiękach, jakie wydają raki w zetknięciu ze zmrożoną skorupą.

 

Już na bezpiecznym brzegu szybki rzut oka na zegarek – jest 8:30, ostatni dzień 2015r, a zabawa sylwestrowa zbliża się wielkimi krokami. Czas poprawić kask, mocniej chwycić czekan i w górę! Długie pole śnieżne, wijące się w kierunku szczytu wygląda jak mroźny jęzor lodowego giganta, a otaczające nas szczyty jak wiekowe, popękane kły, czarno odcinające się na zimowobłękitnym niebie. Przyjemny kontrast stanowi Miedziane, którego stoki skąpane są w złotym świetle dnia. Niestety, słońce czeka na nas dopiero na samym szczycie!

 

Śnieżny kuluar, prowadzący wprost na Przełęcz pod Rysami wita nas rosnącym nastromieniem i twardymi „betonami”. Trzeba uważać, upadek czy poślizgnięcie może mieć spore konsekwencje, a nawet udane hamowanie po nim będzie raczej nieprzyjemne. Chłopak mijający nas dół, bez raków, jedynie z czekanem pożyczonym od jakiejś dobrej duszy na szczycie stanowi dość ponury kontrapunkt do łoskotu śmigieł TOPRowskiego helikoptera, krążącego po Dolinie Rybiego Potoku.

 

Słowacja otwiera przed nami rozległy widok na Dolinę Ciężką, z jak zawsze imponującą Galerią Gankową. Po lewej widać ukrytą dolinkę Żabią Białczańską, zakazany owoc, którego stawy przekornie puszczają nam po oczach „zajączki”.

 

Jeszcze kilka minut i jesteśmy na szczycie Rysów. Pogoda jak na zamówienie, słońce, brak wiatru, a w oddali – kolorowy balon na gorące powietrze, czerwono-złota kropka na niebieskim płótnie. Na południe od nas góry zachowują swą czarną, poważną barwę, a szczyty na północ mienią się radośnie białym blaskiem. Yin-yang, równowaga wrzechświata zostaje zachowana, a my znajdujemy się w samym jej środku. Śnieg dziwnie przyjemnie chłodzi kolana, a symbol nowego rozdziału w życiu skrzy się delikatnie w promieniach słońca. Pada to jedno słowo, a szampan otwiera się z cichym szumem bąbelków.