Droga Korosadowicza, Sylwester 2015/16

 

Napotykam Burzę na korytarzu schroniska o drugiej w nocy.

 

– Też nie możesz spać?
– Taa, wychodzimy wcześniej? – pytam. Burza rzuca tylko niezadowolone spojrzenie.

 

 

Ostatecznie wychodzimy tak, jak zaplanowaliśmy. Jest 5:10 gdy wpisujemy się do książki wyjść w MOku. Idziemy bardzo wolno. Szlak na Czarny Staw jest mocno zalodzony, a przejaśnia się i tak dopiero o siódmej.

 

W drogę wbijamy się już bez czołówek. Prowadzę łatwym, aczkolwiek „parszywym” (jak to określił Darek) terenem. Asekuracja praktycznie nie istnieje. Nie czuję się w tych trawkach najswobodniej. Po dwóch wyciągach Burza mówi mi, że igły wyciągał ręką.

 

Trzeci wyciąg – lodowy komin. Rzekomo konieczne są śruby lodowe. My tymczasem zastajemy tylko dwa wiszące sople. Wychodzi z tego przyjemny drytool. Rozochocony, na następnym wyciągu wchodzę – jak się później okaże – w trudniejeszy teren, który na naszym topo nie jest zaznaczony nawet jako alternatywny wariant. To częściowo wylodzony, ciasny, wypychający kominek. Jego przejście zajmuje mi sporo czasu.

 

Marznąc na stanowisku zastanawiam się, czy Darek z plecakiem przeciśnie się w tej formacji.

 

-Gratuluję! – woła do mnie Daras, zatrzymując siê na chwilę, by złapać oddech. – To było spokojnie za M5+!

 

 

Burza uświadamia mnie, że właściwa droga biegnie bardziej prawą stroną i przejmuje prowadzenie. Po wbiciu pancernego Warthoga w połowie wyciągu krzyczy:

 

– Którym wariantem będziesz dalej prowadził?

 

Odpowiadam, że tym ciekawszym. I rzeczywiście jest ciekawie. Czujna załupa wyceniona co prawda na V-, mi osobiście sprawia największe problemy na całej drodze.

 

Autor: Damian Laskowski
Zespół: Damian Laskowski, Darek Purzycki
Miejsce: Droga Korosadowicza, Kazalnica
Data: 02.01.2016