W dniach 26-28 maja w Bobolicach, odbył się biwak kończący Klubowy Kurs Wspinaczkowy 2016/2017. [Zaczęliśmy od przypomnienia tych podstawowych informacji, tak na wszelki wypadek, gdyby komuś zatarły się pewne fakty.]
Ci którzy byli z nami wiedzą, że pogoda dopisała, pomimo zapowiadanych opadów. Tak więc jeśli ktoś nie zdecydował się na wyjazd tylko ze względu na złe prognozy pogodowe, może śmiało żałować. Powiemy więcej. Wiemy, które to osoby i będziemy się z nich naśmiewać w kątach Białej Baszty. Usprawiedliwiamy tylko te osoby, które miały naprawdę ważny powód, lecz chodzą słuchy, że i tak Zarząd oczekuje pisemnych usprawiedliwień i złożenia samokrytki. Mimo wszystko, trzeba powiedzieć, że frekwencja dopisała. Bardzo się cieszymy, bo w biwaku uczestniczyło ponad 60 osób – kursantów, klubowiczów i sympatyków klubu. Nikt nie prowadzi statystyk, ale wydaje się, że z roku na rok jest nas coraz więcej. Chyba, każdy z obecnych potwierdzi, że jakby nas przybywało wieczorem i tak do świtu, kiedy to następowało wyludnienie.
Dość tych luźnych uwag. Ad rem. Szybko przypomnimy czym jest opisywana okoliczność. Biwak pokursowy od lat ma bardzo podobny przebieg i przyświecają mu te same cele. [Choć, trzeba powiedzieć, że w tym roku zaskoczyły nas pewne odstępstwa od tej reguły.] Tak więc, cele i idee przyjęte przez Klub w kwestii biwaku są niezmienne i stałe jak polityka obronna naszego wschodniego mocarstwowego sąsiada. Klub przede wszystkim, ma na celu szerzenie działalności wspinaczkowej i górskiej, szkolenie kursantów i członków, zaznajamianie z tematyką górską. Ludzie gór to jedna rodzina, więc to wspaniała okazja żeby się poznać, porozmawiać, wymienić doświadczenia, czy w końcu zobaczyć dawno niewidziane twarze. Podczas biwaku odbywa się również, egzamin kończący klubowy kurs wspinaczkowy.
Jak pokazuje życie, nie wszyscy kursanci zostają z nami na dłużej. Tak więc chcemy naszym nowym wspinaczkowym kolegom i koleżankom pokazać, jak działamy, co oferujemy, kim tak naprawdę jesteśmy i co możemy wspólnie osiągnąć. Drodzy Kursanci, wiemy, że nie każdy z nas ma wspaniałą aparycję i czasem niektórym plącze się język, ale mamy nadzieję, że pokazaliśmy Wam, że warto z nami zostać. KW Trójmiasto to nie tylko kurs wspinaczkowy, to szansa na dalsze rozwijanie pasji wspinaczkowej, do czego gorąco Was namawiamy.
Tak jak wspomnieliśmy, kurs i biwak, wprowadził na szerokie wody działalności wspinaczkowej, młody wspinaczkowy narybek a starym wygom dał okazję do tego żeby rozruszać zwapniałe stawy i przypomnieć, że sezon wystartował i nie zapisali się do Klubu Smakoszy Galaretki. Do Bobolic można było przyjechać już w czwartek wieczorem (24.05). Przez następne trzy dni, kursanci wspinali się pod okiem bardziej doświadczonych kolegów i koleżanek, którzy służyli wsparciem, pomocą i radą w stawianiu pierwszych wspinaczkowych kroków. Zarząd w osobie Burzy przygotował listę proponowanych dróg w rejonie Mirowa 🙂 Niezmiernym zainteresowaniem cieszył się Pan Kazimierz. Ech, ten Pan Kazimierz …;) Z tego co zaobserwowaliśmy, chęci i sił do pokonywania wyznaczonych trudności, nie brakowało. Cieszył nas zapał z jakim nasze
nowe koleżanki i koledzy podeszli do niełatwej wspinaczki w jurajskim wapieniu. To były trzy dni, naprawdę intensywnej wspinaczki.
Biwak był też sprawdzianem umiejętności nabytych podczas kursu. Odbył się egzamin ze znajomości węzłów, taktyki, sprzętu wspinaczkowego oraz topografii Tatr. Wszyscy podchodzący do egzaminu zdali egzamin i tym samym miło jest nam pogratulować czternastu nowym kursantom ukończeniu kursu z wynikiem pozytywnym. Brawo! Bardzo nas cieszy Wasz poziom zaangażowania i zdobytych umiejętności, co dobrze rokuje Waszej przyszłej górskiej karierze. Jesteśmy z Was dumni! No może, moglibyście jeszcze poćwiczyć elementy dotyczące zaopatrzenia biwaków podczas ryzyka utraty dużej ilości płynów. Ale, od czego jest praktyka i starsi, doświadczeni koledzy i koleżanki 🙂
A no właśnie. Skoro jesteśmy w tym miejscu, to trzeba powiedzieć otwarcie, że tak radosne okoliczności wspomniane wyżej oraz możliwość spotkania się w jednym miejscu większości klubowiczów, musiały zostać uczczone należycie. Dlatego w sobotę wieczorem odbyło się huczne ognisko. W tym względzie również nikt chyba nie prowadzi zapisków kronikarskich a fakty z tych części imprez często umykają pamięci lub przechodzą do klubowych historyjek i legend. Dlatego trzeba powiedzieć trochę szerzej o sobotnim wieczorze. O ile poprzednie dni były podzielone w większej części na obowiązki a mniejszej na relaks, to w sobotni wieczór zapanował tylko relaks i dobra zabawa. Przy ognisku, tańczyliśmy, śpiewaliśmy i bawiliśmy się do rana. Crem de la creme sobotniego wieczoru było przywitanie naszych nowych kursantów w pewien szczególny sposób, który to, mamy nadzieję, stanie się nową, klubową tradycją. Organizatorzy biwaku przygotowali chrzest kursantów, połączony z napisaną specjalnie na tę okazję przysięgą. Długo by się rozwlekać nad szczegółami tej części wieczoru. Powiemy tylko, że nasze nowe koleżanki i koledzy rywalizowali między sobą w zabawach i zadaniach konkursowych o tematyce górskiej i wspinaczkowej. Tę część wieczoru zakończyło uroczyste złożenie przysięgi. Trzeba też wspomnieć, że nie obyło się bez starej dobrze sprawdzonej zabawy w przeciąganie liny w różnych konfiguracjach grupowych. Kto wygrał? Wiedzą tylko obecni;) To wszystko wprowadziło nas w tak dobry nastrój, że pozostało nam już tylko bawić się do rana.
To banalna filozofia, ale dobrze wiemy, że wszystko w życiu ma swoją cenę. Po tak udanej zabawie niedzielny poranek przywitał nas spadkiem ciśnienia atmosferycznego i bólem łydek (za dużo tańców). I tutaj wszyscy okazali hart ducha i żelazną kondycję. W niedziele rano odbył się bieg charytatywny, na którym przeprowadziliśmy zbiórkę środków finansowych przeznaczonych na pomoc w walce z chorobą córki naszej klubowej koleżanki. Kochani, wszyscy dobrze wiemy, że bieg był zabawą, ale to co dzięki Wam osiągnęliśmy zabawą już nie było. Bardzo Wam dziękujemy za udział, bo dzięki wam zebraliśmy 820 PLN. Cieszy nas to podwójnie i napawa dumą, bo takimi właśnie gestami, pokazujemy jak silną górską rodziną jesteśmy.
To teraz naszedł czas podsumowania, podsumowania. Padło tu już wiele ciepłych słów, komplementów i pochwał, więc może podsumujemy szybko i prosto. Jeszcze raz dziękujemy Wam za przybycie i obecność. Kursantów zapraszamy do wstąpienia w szeregi KW Trójmiasto. To my wszyscy tworzymy klub, więc będzie on taki, jacy my będziemy. To co obserwujemy napawa nas optymizmem. Do zobaczenia wkrótce, w górach, skałach i mostach!
A na deser, doskonałe podsumowanie biwaku, jak i przygody jaką jest przystąpienie do KW Trójmiasto, refleksja jednej z kursantek – Sylwii:
„Biwak to była petarda, zwłaszcza dla żółtodzioba jakim jestem. Nie harde cyfry były moim celem (i wcale nie mówię tego dlatego, że nie padły), ale oswojenie się ze skałą, szpejem, środowiskiem, klimatem – innymi słowy utwierdzeniem siebie w tym, że wspinanie jest super i warto w nie inwestować swoje siły i czas. Udało się. Ponadto biwak ten był doskonałą okazją by na własnej skórze (lub skórze partnera) doświadczyć ogromu wyobraźni i serdeczności „starych klubowiczów” (mowa tu oczywiście o morderczym chrzcie, który jako majstersztyk w swej istocie balansował na granicy słodkiego zwycięstwa i gorzkiej porażki). Nade wszystko jednak LUDZIE! Honnoldem nie jestem i styl SOLO jest mi bardzo odległy, dlatego najbardziej cieszę się z tego, że teraz znam ludzi, którzy zwiążą się ze mną jedną liną i będą kibicować, albo poganiać i sapać, co też stanowi pewien rodzaj inspiracji by iść w górę 🙂 Kibicuje Wam i sobie, a biwak kończący niech okażę się początkiem tej wielkiej wspinaczkowej przygody!”